sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 2: I shrugged as if nothing had happened, although inside fall to pieces.


Uwaga! Zapomniałam powiedzieć o tym wcześniej, Justin w historii wgl nie odzwierciedla jego charakteru w rzeczywistości, wszystko tutaj jest wymyślone przeze mnie! Więc nie szukajcie podobieństw i nic mi nie zarzucajcie, bo to wszystko to tylko i wyłącznie moja wyobraźnia.

Katherine

 - Kat wstawaj! Spóźnimy się przez ciebie do szkoły - usłyszałam. Ktoś szturchał mnie w ramię i próbował wybudzić ze snu. Nawet nie otwierając oczu machnęłam ręką i usłyszałam czyjś jęk. Uśmiechnęłam  się pod nosem.
- Cholera Katherine, nie żartuję, jak zaraz nie wstaniesz jadę bez ciebie - to Sean. Czy on zgłupiał? Powinien wiedzieć, że mnie się nie budzi, bo źle się to kończy - jest 7.08 am.
Na tą wiadomość praktycznie wyskoczyłam z łóżka i spanikowana podbiegłam do szafy. Wyciągnęłam ubrania i zaczęłam szukać kosmetyków. Chłopak patrzył osłupiały, jak biegam po pokoju i zbieram rzeczy z podłogi.Wtedy przypomniała mi się wczorajsza noc i w duchu dziękowałam Bogu za to, że już nie muszę brać prysznica.
- Wyjdę za 10 minut - krzyknęłam w stronę brata. Siedział na moim łóżku i patrzył na mnie z rozbawieniem w oczach.
Szybko umyłam zęby i twarz, po czym nałożyłam na nią kosmetyki. Ubrałam się w to <klik> i rozczesałam włosy. Na koniec psiknęłam się dezodorantem i moimi ulubionymi perfumami *Coco Chanel. Wyszłam z łazienki i wzięłam plecak.
- Jestem gotowa, jedziemy? - zapytałam patrząc na Sean'a, który aktualnie robił coś na telefonie, jak przypuszczam grał w flappy birds. Schował go i wstał.
- No no no, faktycznie wyrobiłaś się w 10 minut - powiedział z uśmiechem na twarzy - nie skomentuję jednak faktu, że nie brałaś prysznica - dodał wyraźnie rozbawiony.
- Myłam się wieczorem - powiedziałam nie mogąc opanować śmiechu. To niesamowite, że on zawsze umiał mnie rozweselić.

                 Jechaliśmy właściwie w ciszy, ale była to komfortowa cisza. Spojrzałam na Sean'a, prowadził spokojnie, był skupiony na drodze. Jest naprawdę przystojny - pomyślałam. Ciemne włosy postawione do góry, brązowe przyciągające oczy, duże usta i ciemna skóra. Znam go jak nikt inny, jest niesamowity. Taki troskliwy i kochający, a przy tym taki męski. I jeszcze ten jego nieziemski uśmiech. Jego przyszła dziewczyna będzie prawdziwą szczęściarą.
- Przez 16 lat nie zdążyłaś się na mnie napatrzeć? - zapytał wesoły.
- Cóż mam poradzić, że mam takiego przystojnego brata. - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek. Chyba zawsze będę mu zazdrościć tego, że uśmiech praktycznie nie znika z jego twarzy.

                Nawet udało nam się nie spóźnić na lekcje. To znaczy można tak powiedzieć, Sean zdążył, ale ja jak na złość musiałam iść do łazienki. Wychodząc wyjęłam komórkę i szybko kierując się w stronę sali odblokowałam telefon, który za chwilę wylądował na ziemi a ja razem z nim.
- Kurwa - powiedziałam. Co się właśnie stało? W co ja weszłam? Lub w kogo? Spojrzałam w górę. No ja pierdole serio? Nade mną stał ten sam chłopak, który wczoraj w nocy o mało co mnie nie potrącił, ale ku mojemu zdziwieniu wystawiał do mnie rękę. Zignorowałam go i szybko wstałam podnosząc przy tym z ziemi telefon. Popatrzył na mnie wyraźnie sfrustrowany, ale miałam to gdzieś.
- Słuchaj, bo... - zaczął spokojnie z czymś jakby niepokojem w głosie.
- Bo? - zapytałam głosem pełnym jadu. Zmierzył mnie zabójczym spojrzeniem.
- Serio będziesz zgrywać naburmuszoną księżniczkę?! - syknął. Wow, cóż za nagła zmiana nastroju.
- Tak, jeżeli ty nadal będziesz zachowywał się jak skończony idiota. - odpowiedziałam szybko. No zaraz mu coś dosłownie zrobię.  Nie dość, że wczoraj mnie prawie potrącił, dzisiaj znów przez niego wylądowałam na podłodze, to jeszcze mi tu będzie wyjeżdżać z jakimiś księżniczkami. No chyba kurwa po moim trupie.
-No ja pierdole, dziewczyno wytrzymać się z tobą nie da. - odpowiedział wkurzony.
- To całe szczęście, że nie musisz mnie znosić - powiedziałam pewnie - słuchaj, nie mam teraz czasu na twoje humory, i tak już jestem spóźniona - dokończyłam.
Po tych słowach po prostu odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Słowo daję, że całą drogę do sali czułam na sobie jego palący wzrok. Między innymi dlatego poczułam ogromną ulgę, gdy już weszłam do środka.

                    Mimo, że spóźniłam się jakieś 10 minut, to czas i tak strasznie mi się dłużył. Naprawdę, jak ta baba zaraz nie przestanie tak przynudzać, to zaraz podejdę i trzepnę jej tą książką w ten durny łeb. Zaczęłam rozmyślać o tym chłopaku. Czemu ciągle go spotykam? Czy naprawdę cały wszechświat musi być przeciwko mnie, nie wystarczająco życie mi już dokopało? I tak oto zatracając się w myślach doczekałam się dzwonka.

                    Przerwa i następne lekcje szybko mi zleciały, nawet nie wiem jak znalazłam się w domu. Niechętnie odrobiłam lekcje i zeszłam do kuchni po coś do jedzenia. Chwyciłam jakieś ciastka i poszłam do salonu, gdzie Sean oglądał film. Gangster Squad: Pogromcy Mafii. Osobiście bardzo lubię filmy o gangach itp. więc usiadłam obok i się przyłączyłam.
- Powiesz mi w końcu co ci się stało wczoraj jak wyszłaś z domu? - zapytał mnie chłopak. Zdziwiło mnie jego pytanie, jeszcze to pamięta?
- Nic takiego. - odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami jak gdyby nigdy nic, chociaż w środku rozpadałam na kawałki. Błagam nie pytaj o więcej.
- Katherine kurwa mać, wróciłaś do domu zapłakana. - no dobra, to faktycznie niezły argument.
- Zahaczył mnie jakiś pijak, ale od razu zostawił w spokoju, jest okej, serio. - mówiłam co mi tylko ślina na język przyniosła.
- Jak to kurwa pijak?! Mówiłem ci żebyś nie szła sama! - wkurzył się, kurde. Ale i tak jest dobrze, że nie domyślił się, że kłamię.
- No ale jestem cała i zdrowa i nic mi nie jest, z gorszymi rzeczami miałam do czynienia i dobrze o tym wiesz. - odpowiedziałam. To akurat była prawda. Już więcej się nie odezwał tylko gapił się w telewizor.
Kiedy film się skończył od razu wstałam i ruszyłam w stronę drzwi.
- Idę po fajki. - krzyknęłam do chłopaka, który był w drugim pokoju.
- No chyba sobie żarty robisz, po wczorajszym się jeszcze rozumu nie nauczyłaś?! - wydzierał się jakbym stała kilometr dalej. Stary wyluzuj, przecież stoję obok.
- Ale jest  dopiero 10.15 pm a ja nie jestem pijana jak wczoraj. - odpowiedziałam, po czym wyszłam z domu.Szłam w stronę sklepu. Było ciemno, a uliczki były puste. Z długiej alejki domów obok których szłam, może w pięciu paliły się światła. To trochę dziwne, ale cóż, nic mnie już w życiu chyba nie zaskoczy. Kiedy doszłam do sklepu szybko kupiłam papierosy po czym wyszłam i zapaliłam jednego. Postanowiłam się przejść i pójść okrężną drogą przez park. Zaciągnęłam się dymem i delektowałam spokojem, który mnie otacza. Nie to że jestem spokojną osobą, ale w domu, szkole, czy gdziekolwiek jestem zawsze panuje chaos. Nagle usłyszałam szelest liści i dalej jadący samochód. Czy naprawdę nie mogę się nacieszyć chwilą ciszy? Ale wtedy usłyszałam to, czego się nie spodziewałam. Naprawdę myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy, a tu nagle usłyszałam strzał. Potem głośny trzask. Samochód wjechał w jakiś budynek, ktoś chyba przestrzelił mu koła. Stałam tam osłupiała i nie wiedziałam co robić. Zaraz, zaraz, a kto w ogóle strzelał? Zaczęłam się rozglądać. Ktoś w tym momencie wyszedł zza drzewa i zaczął się kierować w moją stronę. No nie. Mam już dość tego pieprzonego deja vu.  Podszedł do mnie, nie dość, że musiałam go znosić dzisiaj na korytarzu, to jeszcze teraz.
- Idziemy. - powiedział pewny, chyba myślał, że od razu go posłucham. On chyba na serio nie wie z kim ma do czynienia.
- Nigdzie z tobą nie idę. - odpowiedziałam głośno.
- Rusz się kurwa, bo będziesz wyglądać jak tamten koleś - mówiąc to wskazał na samochód, który właśnie w tym momencie wybuchł. Odskoczyłam momentalnie, ale zaraz wróciłam do poprzedniej pozycji. Chyba tego nie zauważyła, bo sam był wpatrzony samochód.
- Nie boję się ciebie. - odpowiedziałam po chwili, i sama się sobie dziwiłam, ale była to prawda. Nie bałam się go, chociaż pewnie powinnam.
- Przed chwilą na twoich oczach zastrzeliłem człowieka. - powiedział z nutką grozy, ale jakby dumny z siebie i z tego co zrobił.
- Właściwie to przed chwilą na moich oczach przestrzeliłeś oponę, reszta to czysty przypadek. - odpowiedziałam obojętnie.
- Naprawdę? Ale to ja tutaj mam broń. - odpowiedział. No teraz to był kurewsko dumny z siebie.
- Naprawdę? Ale to ja tutaj mam mózg. - odrzekłam sarkastycznie. Jestem sama sobą zaskoczona, moją odwagą i na serio niezłymi ripostami. To znaczy ja zazwyczaj jestem odważna, ale nawet najlepsi wymiękliby gdyby na własne oczy zobaczyli zabójstwo. Ale może po prostu byłam przygotowana na coś takiego, w końcu już nie pierwszy raz widzę morderstwo.
- Na twoim miejscu uważałbym na słowa, nie znasz mnie i nie wiesz do czego jestem zdolny. - powiedział groźnie przybliżając się tak, że nasze nosy praktycznie się stykały. Nie wymiękaj, Kat nie wymiękaj!
- Jesteś Justin Bieber i przed chwilą miałam okazję dowiedzieć się do czego jesteś zdolny - zaczęłam - ale to nie zmienia faktu, że się ciebie nie boję. - dokończyłam zadowolona z siebie. Popatrzył na mnie wyraźnie zażenowany tym, że nadal mnie nie zastraszył.
- Skąd wiesz kim jestem? - zapytał wyraźnie zszokowany i zaciekawiony jednocześnie.
- Mam swoje źródła. - odpowiedziałam z uśmieszkiem na twarzy. Fuck yeaah i co mi teraz powiesz? Oczywiście tak naprawdę, po prostu wyszukałam go na facebooku, ale on nie musi o tym wiedzieć.
- Chodź - powiedział - zaraz przyjadą gliny, i wolałbym żeby nas tutaj nie zastały - dokończył, złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć. Normalnie bym się wyrywała, ale ma rację, nie będzie za ciekawie jeżeli policja zabierze mnie na przesłuchanie. No bo co im powiem? Szłam sobie przez park, nagle zobaczyłam jak mój znajomy ze szkoły, którego tak naprawdę nie znam zabija jakiegoś faceta, po czym ucina sobie ze mną pogawędkę? Cholera Katherine, ty to się zawsze w coś pakujesz, było posłuchać Sean'a i zostać w domu. Westchnęłam i podążałam za Justinem, w sumie nie miałam innego wyboru, bo nadal mnie ciągnął. Ale zaraz, zaraz, gdzie my właściwie idziemy?
- Gdzie idziemy? - zapytałam wprost. Nie odpowiedział.
- Kim był tamten facet? - kontynuowałam, ale nadal milczał.
- A mówić umiesz? - spróbowałam inaczej. Obrócił mnie w swoją stronę i przygniótł do drzewa.
- Daj mi swój numer, jeżeli chcesz wyjść z tego żywa i chcesz żebym cię puścił, muszę mieć z tobą kontakt, za dużo widziałaś i sądzę, że dobrze o tym wiesz. - powiedział, był tak blisko, że czułam na sobie jego ciężki oddech.
- Nie, właściwie to my się nie znamy. - powiedziałam od razu.
- Ty wiesz, że jestem Justin, ja wiem, że jesteś Katherine, to wystarczy. - powiedział niewzruszony.
- Skąd wiesz kim jestem? - spytałam zdziwiona.
- Mam swoje źródła. - powiedział z uśmieszkiem na twarzy. No pięknie, użył mojej własnej strategii przeciwko mnie. Wtedy wsunął rękę do tylnej kieszeni moich spodni i wyjął telefon. Odblokował go i zaczął wpisywać swój numer, zanim się spostrzegłam zadzwonił do siebie. Kurwa. Muszę być ostrożniejsza. Zapisał swój numer w moim telefonie i wsadził go z powrotem do mojej tylnej kieszeni.
- Matko człowieku mam cię dość, za każdym razem kiedy cię widzę to płonę w środku. - powiedziałam. Na serio mam go już dość. Teraz uśmiechnął się jeszcze szerzej. Muszę niestety przyznać, że jest naprawdę niesamowicie przystojny.
- Zawsze wiedziałem, że jesteś gorąca. - mrugnął do mnie jednym okiem, złapał za rękę i zaczął prowadzić gdzieś w las. Zaraz zaraz, to nie tak jest zawsze w tych horrorach? Dziewczyna idzie do lasu, a potem kończy w rowie zgwałcona i martwa? Tak, dokładnie tak zawsze było. I z tą oto myślą przewodnią mądra ja wchodziłam w głąb lasu z dopiero co poznanym mordercą.


* Coco Chanel - francuska projektantka mody, od 1915 roku rewolucjonizowała damską modę, lansując ubrania o prostych sportowych fasonach oraz pozbawione ozdób krótkie suknie, stając się na sześć dziesięcioleci ikoną paryskiej haute couture.W 1921 roku stworzyła popularne do dziś perfumy – Chanel No. 5. (Perfumy Coco Chanel nadal są wydawane, sama mam jedne i je uwielbiam :*)

                         

Hej :) Tak więc, starałam się, żeby w tym rozdziale działo się trochę więcej niż w poprzednich, mam nadzieję, że choć trochę mi się udało :) x Napiszcie mi w komentarzach czy wolicie czytać z akapitami czy bez, bo nw jak wam bardziej pasuje. Kto chce żebym go informowała o rozdziałach, niech poda username i bd go powiadamiać na tt :) Poszukuję kogoś kto umie zrobić szablon na bloga! Piszcie opinie w komentarzach, i to chyba tyle xd Aha, następny rozdział pojawi się trochę później, bo teraz było wolne więc miałam czas, a teraz znów sql więc wiecie, ale postaram się sprężyć. Mam nadzieję, że wam się podobało, do następnego xx
10 kom = next x

7 komentarzy:

  1. Pierwsza ! Ochfhjxhhfhf Kat odwaga >>>>>>>>>>>>
    Idealny rozdzial .
    Doskonale misiu ,czekam na nastepny xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze jeszcze

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. :D W sumie oprócz kilku błędów interpunkcyjnych nie mam zastrzeżeń, aczkolwiek mogłabyś spróbować opisać to, w co ubrała się Kat. ;)
    czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ale mi chodziło o to, żeby ten strój pokazać :) i masz racją, w interpunkcji nie jestem za dobra ;)

      Usuń
  4. Już mi się podoba ;) Czekam na następny rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  5. dla mnie dobrze jak piszesz z akapitami. Szybko kolejny rozdział, bo chce wiedzieć gdzie on ją zabiera hahah. :D @fuckingbangerz9

    OdpowiedzUsuń
  6. fajny :D podobał mi się tekst: "Naprawdę? A to ja tutaj mam mózg" świetne :* jestem ciekawa co będzie dalej ;) wolę z akapitami xD
    to ja: @TyNieWieszxD

    OdpowiedzUsuń